Stawiamy żagle na “Wojewodzie Koszalińskim”
W 2016 roku, grupa zapalonych miłośników żeglarstwa powołała do życia maszoperię Żeglarską w Darłowie by uchronić jacht „Wojewoda Koszaliński” przed recyklingiem w efekcie którego moglibyśmy testować jakość stali z której został wykonany kadłub jednostki na własnych policzkach podczas porannej toalety (mam na myśli mężczyzn). Czyli przed przerobieniem chluby środkowopomorskiego żeglarstwa na żyletki.
Stan prac remontowych przy jachcie przerósł nieco możliwości finansowe zapaleńców, a termin ten nie ma nic wspólnego z młodzieńczym wiekiem. Jak powszechnie wiadomo faceci się starzeją ale rzadko dorośleją. Termin „dorośleją”proszę rozumieć jak: wyzbywanie się marzeń.
Zabrakło więc pieniędzy na dokończenie prac a zew morza wzywa. Stad apel Maszoperii o wsparcie, nie za darmo wszak:
Dlaczego warto wesprzeć rewitalizację Wojewody Koszalińskiego? A warto bo
„Wojewoda Koszaliński” to jacht-symbol żeglarzy skupionych wokół nieistniejącego już niestety Klubu Morskiego Tramp z Mielna. We wspomnieniach autorstwa Tomasza Rogowskiego i niezwykle barwnego, świetnego kompana, żeglarza i wiernego aż do końca członka Trampa Grzegorza Rawęskiego, myślę że gdzieś tam na krańcach wielkiej wody Grzesiu też wokół siebie Trampowiczów gromadzi, a więc we wspomnieniach utrwalonych na papierze opatrzonych tytułem: „Kilo wody pod stopą” przeczytamy jak doszło do budowy Rygla „Wojewody Koszalińskiego” z ożaglowaniem typu Kecz Bermudzki. Cokolwiek te nazwy oznaczają niewtajemniczonym dopowiem że to cudny jacht wystarczy spojrzeć na fotografię:
“Władze LOK przekazały kołobrzeskiemu OSiR dwa trampowskie jachty ORKANA II i DAR KOSZALINA oraz fort w porcie jachtowym w Kołobrzegu. Tamci zaś kazali sobie płacić za każdą “dobokoję”. Decyzję o budowie jachtu morskiego dla TRAMPA podjęto trochę na wariackich papierach. Władze LOK umyły bowiem ręce i na WOJEWODĘ KOSZALIŃSKIEGO, jak później nazwano jednostkę, pieniędzy nie dały. Przez lata żeglowaliśmy na “Orkanie” i “Darze Koszalina” z napisem: port macierzysty Kołobrzeg. Jachty były małe, chętnych do żeglowania wielu i tak to w czasie jednego, jesiennego rejsu naszych żeglarzy na harcerskim jachcie “Płowce”, w zimnej i mrocznej mesie, zrodziła się myśl, a w ślad za nią decyzja o wybudowaniu jachtu morskiego “z prawdziwego zdarzenia”.
Trwałego silnego i większego od innych. Oddanie cum szczecińskiej stoczni po rejsie i nagła wizyta u konstruktora, Kazimierza Michalskiego, były początkiem “Wojewody”. Wiedzieliśmy już wcześniej, że on “na desce ” ciekawą i odpowiadającą nam konstrukcję – przyspieszył więc obliczenia i rysunki, a mu mieliśmy już coś w ręku. Nawet kolejarze z pociągów relacji Szczecin – Koszalin bezwiednie przyczynili się do szybkiego wybudowania jednostki, przewożąc mokre jeszcze plany od p. Kazia – konstruktora, które po wyświetleniu, zwykle jeszcze tego samego dnia, ekstra pocztą samochodową jechały do Ustki lub Darłowa. Konstruktor – nieoceniony Kazio Michalski – za głowę się łapał, karpia robił i trabanta zajeżdżał … jadł w samochodzie, spał na traserni i kreślił nocami plany, a jacht rósł i coraz bliżej było wodowania. Z poważnych kłopotów, związanych z zakupem wysokiej klasy silnika, wyratowała nas szwedzka załoga robotnicza budująca “Sławodrzew”, przekazując w prezencie 36 konną Pentę.
Ciekawa historia wiąże się także z nazwą jednostki. „Nazwa zobowiązuje, ale na razie wojewodowie nasi częstymi gośćmi na pokładzie jachtu nie byli. Żaden z nich nigdy nie uczestniczył w najkrótszym nawet rejsie. Powiedział ktoś przy chrzcie jednostki, że w nazwie jachtu umieściliśmy “całą beczkę wazeliny” … Na to wygląda, choć tak naprawdę, to nazwę wybrało wysokie jury w wyniku ogólnopolskiego konkursu, rozpisanego wśród klubów żeglarskich. Wygrała go żeglarka z Wrocławia, szeroko, mądrze i historycznie uzasadniając tę nazwę. W wyniku wygranej uczestniczyła “za frajer” w jednym z ciekawszych rejsów i to razem z mężem. W naiwności swojej sądziliśmy, że natychmiast (lub jeszcze szybciej) dzięki nazwie otrzymamy od wojewody koszalińskiego stała znaczną dotację na bądź co bądź znaczne koszty utrzymania jednostki, na jej remonty i eksploatację. Próżne nadzieje …”.