Historyczne miasto Barth w północno-wschodnich Niemczech wciąż mnie zaskakuje i zachwyca. Nie tylko swoją urodą i dziedzictwem lecz bogactwem ludzi i ich podejścia do życia, z którego czerpią obcą nam często radość. Nie mówię o czerpaniu z życia pełnymi garściami, korzystaniu z możliwości czy komforcie. Mieszkańcy tego regionu ową radość czerpią z wykorzystywania swoich umiejętności, talentów, ciągłego doskonalenia w tym, co potrafią najlepiej. Spostrzeżenie to dotyczy wszystkich. Mieszkańców, lekarzy, artystów, żeglarzy czy urzędników. Wszyscy nawzajem szanują swoje zaangażowanie. Bez zazdrości, sceptycyzmu, obojętności. Okazuje się, że gdy odrzucimy te wszystkie negatywne emocje, cechy i przywary, rodzą się odważne, kreatywne i cenne pomysły. Pomysły na własny rozwój, na karierę, pracę, na twórczość, integrację, a nawet zarządzanie miastem.
Otóż nowy burmistrz, dostrzegł potencjał swojej miejscowości, a brak wspomnianych negatywnych cech i koncentracji na problemach, spowodowały że opracował innowacyjny i pomocny kreatywnym mieszkańcom projekt. Postanowił wyeksponować ich działalność, budując jednocześnie przedsiębiorczość lokalnych producentów unikatowych produktów oraz nowy produkt – turystyczny. W wygospodarowanych wśród zasobów miejskich pomieszczeniach powstał Markthalle Barth – market produktów regionalnych. Gdy pierwszy raz usłyszałam o nim, wyobraziłam sobie nasze typowe targowisko. Jako producentów natomiast rolników, drobnych rzemieślników, właścicieli gospodarstw i handlarzy. Rzeczywistość zaskoczyła mnie po raz kolejny. W Markthalle znalazłam wyroby niezwykłej jakości i staranności. Można by rzec ekskluzywne. Wspaniałe wina, musztardy, mięsa, przetwory, przyprawy, mięsa, regionalne alkohole, ceramika, wyroby mydlarskie, sztukaterie i obrazy, zapach ziół, lawendy i miodu. Wszystko w najwyższej jakości opakowaniach, zaprojektowane z właściwą sobie klasą i charakterem. I w tym miejscu przypomniało mi się zasłyszane niegdyś stwierdzenie, że luksus to nie pieniądze lecz stan naszego umysłu, zdolność do zachwytu rzeczami niematerialnymi. Takimi jak piękny widok lub czyjaś pasja i doskonałość detali. W markecie, na misternie przygotowanych ekspozycjach można znaleźć luksusowe towary szesnastu tutejszych producentów (tutejszych tj. w promieniu 60 kilometrów od Barth). Oczywiście prowadzą oni sprzedaż w swoich siedzibach oraz na lokalnych rynkach. Ale w tym projekcie chodziło nie tylko o wsparcie sprzedaży. Chodziło o zaangażowanie mieszkańców stworzenie ze swoich produktów wspólnego produktu turystycznego. Przez market przewija się mnóstwo mieszkańców oraz turystów, którzy wracają tu po ulubione przetwory czy ekologiczną żywność. To co jest solą tej ziemi, można znaleźć właśnie tutaj. Jeśli komuś się wydaje, że to miłe jednak niezbyt odkrywcze, to niech spróbuje znaleźć miasto, które z własnej inicjatywy podjęłoby się takiego zadania. Wyremontowało pomieszczenia, zatrudniło sprzedawców i koordynatorów, zrzeszyło producentów i wzięło na barki cały formalny ciężar. Ktoś mógłby pomyśleć, że dlaczego miasto miało by wspierać i płacić za rozwój prywatnej przedsiębiorczości? Dlaczego promować miasto w taki właśnie sposób? Skoro producenci są profesjonalni to rynek zbytu znajdą. Po co podejmować trud i ryzyko przekonywania do tej idei oponentów? Niech przedsiębiorcy sami zorganizują i prowadzą market, sfinansują swoją promocję. Tylko czy wówczas Barth odróżni się od innych miast pod tym względem? Barth chce być miastem oferującym swoim mieszkańcom luksus otwartego myślenia i wykorzystywania możliwości, współpracy ponad interesem. Luksus uczucia, że wspólnie tworzy się coś wyjątkowego, co przyniesie sukces i satysfakcję.